Ostatni wpis dotyczył kawy. Małej czarnej. Postanowiłam kontynuować temat czerni. Jest to mój ulubiony kolor, oczywiście zaraz po wszelakich odcieniach szarości. O tym, że w ubiorze kocham szarość i czerń, przekonacie się już po kilku moich wpisach i zaprezentowanych w nich stylizacjach.
Moja mama nigdy nie jest zachwycona, gdy widzi mnie ubrana na czarno. Mówi: "Wyglądasz jak śmierć". Uważa, że powinnam dobierać ubrania w żywych kolorach. Pisząc o czerni w ubiorze, przypomniała mi się mała anegdotka, związana nie z moją mama, ale z sąsiadką.
Był słoneczny, piękny, ciepły dzień. Każda część mojej garderoby była w kolorze czerni: czarny kombinezon, czarna torba, czarne buty, pewnie bielizna też była czarna i duże czarne okulary. W drodze do sklepu minęłam sąsiadkę. Dzień dobry, dzień dobry. Po 2 dniach znowu ja spotkałam, podchodzi do mnie i pyta: "Kogo straciłaś?" Ja- oczy wielkie jak 5 złoty. Ona: " Ostatnio byłaś ubrana cała na czarno."...
Od tej pory chyba nigdy nie byłam ubrana kompletnie in black, aby nie wzbudzać zainteresowania w moim małym miasteczku i uniknąć ciekawskich spojrzeń i pytających oczu: "Kto umarł?".
Uważam, że czerń jest klasycznym kolorem, nadającym elegancji, szyku i robiącym duże wrażenie.Jednak na widok czarnego mama kojarzy śmierć, sąsiadka to samo. O co chodzi? To przekonanie, że czerń jest tylko i wyłącznie kolorem żałobnym, głęboko weszło w świadomość ludzi.
Co ma jednak powiedzieć mój biedny Moris, który jest cały czarny,
pomijając biały krawacik? Znalazłam rozwiązanie tego problemu. Przed
wyjściem na spacer Moris przyodziewa szelki w modnym w sezonie
wiosna/lato 2017 wzorze moro. :) Jest niczym mały Rambo. Mój mops
wybiera deseń wojskowy a ja, by uniknąć całkowitej czerni decyduję się
na kolorowy dodatek w postaci szala z frędzlami. Teraz możemy iść z
Morisem zdobywać świat. Pozdrawiam.
Jesteś stylowa i piękna.
OdpowiedzUsuń